Petsly to miejsce dla osób, które mówią o siebie „zwierzolub”, a do czułości i opieki podchodzą z dzikim entuzjazmem, ale i cennym zdrowym rozsądkiem. Taką osobą jest na pewno Jagna Nowotarska: z wykształcenia antropolog kultury, z winy przeznaczenia instruktor i zawodnik obedience oraz behawiorystka z okiem do psich relacji. Jagna opowiedziała nam bardzo szczerze o wyzwaniach w życiu z psem sportowym oraz o rollercoasterze emocji jakie temu towarzyszą.
Na początek gra w skojarzenia. Słyszysz słowo „pies”. Co pojawia się w Twojej głowie?
Pierwsze skojarzenia? Odpowiedzialność i opieka. Myślę „pies” i od razu czuję na sercu taki drobny ciężar, który mówi mi: „musisz się nim dobrze opiekować i to jest duża odpowiedzialność”. To emocje, które towarzyszą psom. Z kolei jeśli idzie o obraz, to widzę ścieżkę, wysokie łąki na Mazowszu i a wśród nich psa, który się na mnie patrzy.
To właśnie pojawia się mojej głowie, kiedy myślę o psie: opieka, odpowiedzialność, spacer, słońce. Ci, którzy mnie znają, mogą się zdziwić, że w tej odpowiedzi nie ma żartu i takiej beztroskiej radości, ale mam psy od 19 roku życia. To oznacza, że prosto z bycia nastolatką od razu wskoczyłam w bycie poważnym psim rodzicem i od początku brałam to bardzo na serio.
Jagna – jesteś trenerką, behawiorystką. Co to oznacza? Co robisz na co dzień?
Zajmuję się przede wszystkim prowadzeniem psów do sportu, w szczególności do sportowego posłuszeństwa, czyli obedience. Od razu chcę zdementować plotki – to wcale nie jest nudne jak twierdza niektórzy.
Moje główne cele? Przede wszystkim staram się poprowadzić ludzi na ich ścieżce sportowej. Dla mnie w sporcie z psem najważniejsze, poza dobrą komunikacją, jest dbanie o potrzeby całości psio-ludzkiego związku: zarówno psa, jak i przewodnika. Takie podejście jest też bardzo praktyczne, bo widać je wyraźnie w czasie zawodów czy na ringu. Dobra relacja rzutuje na to czy para zawodników się dobrze rozumie czy jest między nimi tzw. flow czy nie. Oczywiście w sporcie równie ważne jest skupienie się na tych podstawowych potrzebach psa jak eksploracja, poczucie bezpieczeństwa podczas treningu, itp.
Podsumowując: żeby nasz pies dobrze startował i chciał z nami ćwiczyć, musi być zadbany i psychicznie i fizycznie. I ja właśnie w tym pomagam moim zawodnikom i klientom.
Skoro już wiemy co nieco o Tobie, chcielibyśmy też poznać twoje czworonogi. Opowiedz nam w kilku słowach o swoich psach.
Kilka słów to stanowczo za mało! Mam trzy psy: najstarszy Kelt ma lat prawie 15 i jest owczarkiem belgijskim. To mój pierwszy pies i w ogóle pierwszy pies w rodzinie. W 2013 roku byłam z nim nawet na Mistrzostwach Świata w obedience. Kelt to był taki pies z którym byliśmy dość niedograni, dlatego, że on bardzo lubi pracować dla siebie i być w centrum uwagi, ale niechętnie dzieli się splendorem. Bywało ciężko, ale szczerze mówiąc dzisiaj doceniam te doświadczenia, bo wiele z nich wyniosłam. Kelt jest już oczywiście emerytem i śmieję się, że jest wieczny, bo ma 15 lat i jest naprawdę w świetnej formie.
Drugim moim psem jest Tekla, 8-letnia borderka i jest to szalenie serdeczny, słodki i skupiony na ludziach pies, który naprawdę pokazał mi jak świetną zabawą może być praca ze zwierzakiem. Trenowanie z nią to czysta przyjemność. Z Keltem miałam wrażenie, że cały czas metaforycznie kopaliśmy się po kostkach, a z Teklą było zupełnie inaczej. To pies z serduszkiem na dłoni, o najbardziej uroczym usposobieniu.
No i last but not least: Aku, która też jest borderem i w kwietniu skończy 3 lata. To mała Włoszka z linii sportowych z pasącym rodowodem. Teoretycznie to dla mnie ideał, co więc mogło pójść nie tak? No cóż… Było różnie. Aku to taki pies, który jest odbiciem mnie samej i dlatego na początku bardzo trudno było nam się dogadać. Jest dość specyficzna, pewnie dla niektórych dziwna: wrażliwa, reaktywna. Przejmuje się wieloma rzeczami, a jej reakcje są zaskakujące. To taka moja małpeczka, ale też pies z którym obecnie jestem najbliżej – to z nią najwięcej trenuję. Aku jest ewidentnie częścią mnie i mimo tej całej drogi, którą przeszłyśmy, ogromnie kocham tego psa.
Skoro o miłości mowa, to co Cię rozczula u psów?
Bardzo mnie rozczula, kiedy pies jest niezdarą. Gdy próbuje coś zrobić, zagapi się i właduje się na ścianę lub drzewo. Może to trochę niepoprawne politycznie, ale to według mnie naprawdę urocze. Tak samo jak psie wzdychanie – czasem, gdy trening się przedłuża, czegoś nie udaje się zrobić i musimy powtarzać ćwiczenie, niektóre psy tak sobie wzdychają pod nosem czy sapią zanim znów wezmą się do roboty. Oczywiście moje psy także mnie rozczulają – to jak mnie witają kiedy wracam, jak się wiją mimo różnicy wieku, mimo tego, że są totalnie różne, ale wszystkie są tak bardzo spragnione kontaktu ze mną.
Uważasz, że ludzie coraz bardziej świadomie dbają o zwierzaki?
To jest skomplikowane pytanie. Z jednej strony tak, bo coraz częściej zdajemy sobie jako społeczeństwo sprawę, że pies niekoniecznie będzie szczęśliwy na łańcuchu. Rośnie takie poczucie, że pies to członek rodziny i ważna istota w naszym życiu i ogólnie uważam, że poziom życia psów się zwiększył. Jednak obserwuję też, że odmawia się psom prawa do tego, by być psami. Do do tego, że psy czasem pokazują agresję i to jest jeden z ich sposobów komunikacji, do tego, że czasem są bardziej pobudzone, a my wciąż i wciąż dążymy do wyciszenia.
Wiele zachowań, które występują w mieście, jest związane z tym, że psy są przestymulowane i nie dostosowane do tego co je na co dzień spotyka. Często nakładamy na nie bardzo ludzką optykę, co jest oczywiście naturalne, ale nie możemy od psów wymagać ludzkich reakcji i uniknięcia wysokich emocji. Zapominamy, że psy to drapieżniki dla których te emocje są ważne i że psy będą reagować jak drapieżniki oraz mieć adekwatne do tego potrzeby.
Jakie, poza ignorowaniem tego drapieżnika w psie, popełniamy najczęściej błędy w relacji z naszymi czworonogami?
Myślę, że najpowszechniejsze jest to, że nadajemy im nasze ludzkie cechy i potrzeby lub wręcz w drugą stronę: myślimy o nich jak o dzikich wilkach. Pies jest gdzieś pomiędzy – tak etnologicznie można rzec, że między naturą, a kulturą. To nie do końca drapieżnik z dziczy, ale też nie do końca pełnoprawny członek ludzkiej społeczności, więc nie można psom przypisywać ludzkich cech.
Błędem jest myślenie, że potrzebą psa jest leżenie na kanapie i wylegiwanie się na poduszeczce, bo my to uwielbiamy. To, że my nie możemy doczekać się fajrantu czy urlopu nie znaczy, że psy nie lubią pracować. Jest wręcz odrwotnie! To oczywiście nie oznacza, że nasz mały lub większy Fafik ma cały czas biegać i nigdy nie wchodzić na kanapę. W końcu ta mięciutka podusia też może być dla niego fajna. Moje psy mają bardzo dużo psiego życia, włącznie niestety z okazjonalnym wytarzaniem w kupach na spacerze, ale jednocześnie nawet teraz patrzę jak Tekla wyleguje się na kanapie i włazi pod pościel.
Myślę, że po prostu musimy zachować ten zdrowy balans z takim alarmem z tyłu głowy, który przypomina, że pies to drapieżnik. Będę to powtarzać do znudzenia: psy to nie dzieci, to nie puchate króliczki. To drapieżniki, chociaż rzecz jasna przystosowane do tego, by nas rozumieć i móc z nami żyć.
Z jakimi mitami najbardziej walczysz jako behawiorystka i trenerka?
Na szczęście nie znam zbyt wielkiej ilości mitów, bo raczej obracam się wśród świadomych psiarzy, ale mogę powiedzieć co mnie denerwuje w tym środowisku w którym się obracam. Często spotykam się z przekonaniem, że korekta to lek na wszystko. To błąd – nierzadko gdy pies coś robi nie po naszej myśli, wynika to po prostu z tego, że nie jest nauczony tego, czego od niego oczekujemy.
Drażni mnie też, gdy słyszę, że pies robi coś złośliwie lub nam pod górkę – w stanowczej większości to jest kwestia właśnie tego, że pies nie do końca rozumie polecenia i nie jest dobrze czegoś nauczony. Innym takim mitem odnośnie border collie jest to, że wiele osób uważa, że to pies jak każdy inny. Ja się z tym nie zgadzam: bordery są bardzo wyspecjalizowane i myślą w wyraźnie inny sposób niż reszta ras.
A wyzwania w pracy z ludźmi i ich psami? Co jest dla Ciebie najtrudniejsze?
By być punktualną i pamiętać, by zawsze odpisać – zdarza mi się o tym zapomnieć, także mogę oficjalnie przeprosić was moi drodzy klienci, że czasami tak się dzieje.
Jeśli zaś idzie już o pracę trenerki to wyzwaniem jest zrozumienie jak pracować z danym człowiekiem. Jestem w tym bardzo dobra i naprawdę lubię pracować z ludźmi, natomiast zawsze to wymaga dużego skupienia i wczucia się w drugiego człowieka, jego możliwości, perspektywy i sposób myślenia. To jest najtrudniejsze, szczególnie jeśli chce się dobrze wyjaśnić komuś jak wygląda świat jego psa. W końcu chodzi o to, by to wyjaśnienie dotarło w odpowiedni sposób, by klient był z tego zadowolony i by z zajęć wyszedł bogatszy w wiedzę.
Jaki według Ciebie powinien być dobry opiekun psa?
Myślę, że powinien być uważny i mieć w sobie sporo pokory i szacunku do tego, że ma innego stwora w swoim domu. Trzeba pamiętać, że to nie będzie tak, że ten pies pod naszym dachem będzie czytał w myślach. Musimy starać z nim porozumiewać najlepiej jak potrafimy – moim zdaniem dobra komunikacja daje tonę satysfakcji. Ważne jest także, by wiedzieć, że życie z psem to proces w którym trzeba ogromnie szanować potrzeby zwierzaka jak i swoje. Kluczem jest, by chcieć się tego wszystkiego uczyć.
Co chciałabyś powiedzieć opiekunom zwierzaków, szczególnie tym na początku drogi?
Przede wszystkim chciałabym powiedzieć, że to, że szczeniak gryzie, sika, że nie da się do niego dotrzeć, na nic nie reaguje i zachowuje się okropnie, biega za dziećmi i je szczypie, jest totalnie normalne. Mniej więcej do 4-5 miesiąca jest taki etap, który ja nazywam warzywo z zębami – czasem ogromnie trudno jest dotrzeć do takiego szczeniaka i niewiele da się tu zrobić, bo to po prostu fizjologia. To normalne, więc jeśli masz szczeniaka, to się nie spinaj, nie stresuj, bo te wszystkie zachowania w dużej mierze miną, ten pies się zmienia, a relacja buduje. Oczywiście warto mieć kogoś, kto poprowadzi na tym etapie, ale to minie i prawdopodobnie będzie lepiej. To tak jak z dziećmi – mamy nadzieję, że kiedyś ząbkowanie i pieluchy znikną.
Z miłością,
Zespół Petsly